Bądź wola Twoja
Dzień rozpoczął się od Mszy św. Potem przez pół dnia przeszliśmy prawie całe Darłowo głosząc Miłość i Miłosierdzie naszego Pana, zapraszając ludzi na wspólną modlitwę do kościoła św. Jerzego.
Czuliśmy się momentami jak na Nadmorskiej; deptak, dużo ludzi i plac na rynku, na którym tańcząc i śpiewając wzbudzaliśmy zainteresowanie przechodniów.
Gdy szliśmy przez osiedle domów jednorodzinnych pewna pani pomyliła nas z paradą równości i groziła pięścią, ale gdy wyjaśniliśmy, że my idziemy z Jezusem Miłosiernym, przeprosiła i dała nam jabłka i ogórki ze swojego ogrodu :) Dziś zjedliśmy zupkę pomidorową i frytki. Dostaliśmy trochę pieniędzy na jedzenie więc przeznaczyliśmy je na obiad.
O godzinie 15 rozpoczęliśmy modlitwę w kościele. Przyszło całkiem sporo osób.
Po modlitwie spytaliśmy Boga dokąd mamy ruszać. Każdy w głowie układał plan gdzie będziemy jechać i dziś nocować... Jakież było nasze zdziwienie gdy Bóg odpowiedział, że mamy zostać w Darłowie... Nie mieliśmy pojęcia co mamy dalej robić, ale ufaliśmy Bogu. Nagle ktoś powiedział, że możemy pojechać do hospicjum. To samo powiedział nam przez telefon ks. Radek, nasz pasterz z Domu Miłosierdzia. Tak też zrobiliśmy. Myślę, że nasz śpiew, rozmowy i modlitwy były iskierką radości i nadziei dla tych, którzy oczekują w hospicjum na spotkanie z Panem.
Czuliśmy się momentami jak na Nadmorskiej; deptak, dużo ludzi i plac na rynku, na którym tańcząc i śpiewając wzbudzaliśmy zainteresowanie przechodniów.
Gdy szliśmy przez osiedle domów jednorodzinnych pewna pani pomyliła nas z paradą równości i groziła pięścią, ale gdy wyjaśniliśmy, że my idziemy z Jezusem Miłosiernym, przeprosiła i dała nam jabłka i ogórki ze swojego ogrodu :) Dziś zjedliśmy zupkę pomidorową i frytki. Dostaliśmy trochę pieniędzy na jedzenie więc przeznaczyliśmy je na obiad.
O godzinie 15 rozpoczęliśmy modlitwę w kościele. Przyszło całkiem sporo osób.
Po modlitwie spytaliśmy Boga dokąd mamy ruszać. Każdy w głowie układał plan gdzie będziemy jechać i dziś nocować... Jakież było nasze zdziwienie gdy Bóg odpowiedział, że mamy zostać w Darłowie... Nie mieliśmy pojęcia co mamy dalej robić, ale ufaliśmy Bogu. Nagle ktoś powiedział, że możemy pojechać do hospicjum. To samo powiedział nam przez telefon ks. Radek, nasz pasterz z Domu Miłosierdzia. Tak też zrobiliśmy. Myślę, że nasz śpiew, rozmowy i modlitwy były iskierką radości i nadziei dla tych, którzy oczekują w hospicjum na spotkanie z Panem.
Wielkie serce okazała nam s. Nikodema, która posługuje w tym miejscu. Przyjęła nas z wielką miłością i przyczyniła się do tego, że mieliśmy dach nad głową tej nocy. W ten sposób Pan Jezus zaplanował nam popołudnie i zatroszczył się o wszystko. Bo kto Mu zaufa, nie zginie! Gdy zastanawialiśmy się gdzie będziemy na Mszy jutrzejszego dnia, siostra powiedziała "Jutro jest Msza u nas o 15, ale Wy już będziecie wtedy w Dąbkach".
Maryja zatroszczyła się o wszystkich i wszystko... Chwała Panu !
OdpowiedzUsuń